Ogólna na grudzień:

Aby dzieci, które zostały porzucone lub padły ofiarą przemocy, znalazły potrzebną miłość.

W tym miesiącu mamy objąć modlitwą wstawienniczą dzieci żyjące dosłownie na ulicy; jest to kolejny przejaw smutnej rzeczywistości XXI wieku. Nieraz możemy usłyszeć: „Rodzice mi powiedzieli, że jestem wystarczająco duża, by o siebie zadbać i nie być dla nich ciężarem”. Według szacunku UNICEF liczba porzuconych dzieci wynosi 200 milionów (w samej Europie jest ich 25 milionów), w roku 2020 ma ona wzrosnąć do 800 milionów.

Dzieci podejmują drobne posługi, myją auta i pilnują je, sprzedają gazety i słodycze, przenoszą bagaże, zbierają złom, albo po prostu żebrzą lub kradną. Pracują co najmniej 10 godzin na dobę. Może nie głodują, ale są niedożywione i często stają się ofiarami przemocy. Miejsca na sen szukają tam, gdzie czują się bezpiecznie: na przystankach metra, w bramach marketów czy banków. Śpią same lub przytulone do siebie, na kartonach, przykryte starym płaszczem albo gazetami, z butami – jeśli je mają – pod głową, gdzie chowają to, co chcą ustrzec przed złodziejami. Często dla bezpieczeństwa śpią tylko za dnia, ale nigdy nie wiedzą, czy nie zostaną brutalnie obudzone. Wiele z nich przyjmuje narkotyki, bo: „Jeśli cię biją, mniej boli”, „Nie myślisz o problemach i czujesz się szczęśliwy”, „Łatwiej myśleć, jak zdobyć pieniądze”, „Pomaga zasnąć”, „Nie dręczysz się, jeśli musiałeś zrobić coś okropnego”.

Takie życie mają dzieci – istoty najuboższe z ubogich, najbardziej narażone na wszelkiego rodzaju niesprawiedliwość, przede wszystkim na wykorzystanie, pomijając fakt, że nie mają szansy na wykształcenie i godne życie w przyszłości. Ich los nie jest tak tragiczny jak los dzieci-żołnierzy, ale jest to przecież przejaw wielkiego dramatu współczesności. Wprawdzie we wszystkich krajach tworzy się dla dzieci z funduszy państwowych i kościelnych przytułki, gdzie mogą znaleźć bezpieczeństwo, jedzenie, możliwość nauki czytania i pisania. Są to jednak tylko półśrodki. Dzieci potrzebują miłości.

Misyjna na grudzień:

Aby chrześcijanie, oświeceni światłem wcielonego Słowa, przygotowali ludzkość na przyjście Zbawiciela.

Myśl średniowiecznego mistyka Mistrza Eckharta: Nic by nie dało, gdyby Jezus narodził się 1000 razy w Betlejem, ale nie w tobie Adam Mickiewicz ujął w znanym dwuwierszu: Wierzysz, że Bóg się zrodził w betlejemskim żłobie. Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.

W świętym czasie Adwentu trzeba nie tylko przygotować wspominanie pierwszego Bożego Narodzenia sprzed 2000 lat, ale mieć na uwadze dramat trudnego rodzenia się Królestwa Bożego w dzisiejszym świecie. Mesjasz przyszedł już raz – i nadchodzi ponownie – nie tylko jako dar, ale wyzwanie. Przy pierwszym Jego przyjściu okazało się, że przeznaczony był na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2, 34). Bóg-Człowiek powróci na pewno, ale czy zastanie na świecie wiarę? Sam to pytanie postawił (zob. Łk 18, 8). Potrzeba nowej ewangelizacji wynika z tego, że chrześcijanie przestali czekać na Zbawiciela. Czy stał się im obojętny? Nie potrzebują Go? Traktują Go nawet jako przeszkodę w dążeniu do szczęścia. Wprawdzie wciąż szukają sensu życia, sposobu na jego odnowę i ochronę przed tym, co grozi zagładą, ale uparcie idą za fałszywymi prorokami głoszącymi zbawienie innego rodzaju.

Izrael otrzymał misję, by czekać na Mesjasza. Wierzący w Jezusa Chrystusa mają przygotować ludzkość na powtórne Jego przyjście. Warunkiem jest, aby stać się „żłóbkiem” dla Syna Boga narodzonego z Maryi, Jego Narodzenie przygotować we własnym sercu, przyjąć światło wcielonego Słowa, spotkać się z Nim osobiście, a potem sprawić, by pokój, radość, światło i miłość, które Jezus Chrystus złożył we mnie, przenikały relacje z bliźnimi.

ks. Ryszard Machnik SJ